„Rodowity mieszkaniec Mińska Mazowieckiego. Absolwent Wydziału Administracji i Nauk Społecznych Politechniki Warszawskiej. Pracuje w warszawskiej firmie szkoleniowej. Obserwator polityki i miłośnik geopolityki. Zwolennik sztuki budzącej niepokój.” – to notka biograficzna o autorze, którą możemy znaleźć na okładce książki „Egoexi”. Autorem tym jest Artur Pomierny, który zaledwie kilka miesięcy po swoim literackim debiucie walczy o nominację do prestiżowej Nagrody Fandomu Polskiego imienia Janusza A. Zajdla.

egoexi

Z Arturem Pomiernym rozmawiała Monika Rozalska

Tylko nielicznym pisarzom udawało się osiągnąć tak duży sukces debiutanckim dziełem. Wiele pozytywnych recenzji zarówno czytelników, dziennikarzy, jak i innych autorów dają zapewne sporo satysfakcji, ale czy wywołują też obawy jak zostanie przyjęta następna książka?

– Jak na debiutanta przystało, wszystko jest dla mnie nowością. A gdy wchodzę na wcześniej nieznane mi pole działania, staram się być ostrożny. Najlepiej mi ta ostrożność wychodzi, gdy pamiętam o skromności i pokorze wobec nieznanego. Dlatego nie uznałem jeszcze mojego wejścia na literacki rynek za zakończone, a tym bardziej daleki jestem od obwieszczenia sukcesu swojego debiutu. Odbiór faktycznie wydaje się bardzo pozytywny, ale cały czas trudno mi uwierzyć, że pisząc książkę niszową, o nietypowej konstrukcji, bez wyraźnego wskazania gatunku, pozbawioną pewnych archetypowych składowych konstruktu beletrystyki, krytycy nie dość, że mi to wybaczą, to jeszcze prześlą pozytywną informację zwrotną. Krótko mówiąc, ciągle czekam na uderzenie, po którym zabraknie mi chwilowo tchu, a wszystkie pozytywy przestaną mieć przez moment znaczenie. Co robić, by się przygotować do takiego knockout’u? Pisać następne teksty, doskonalić się i przede wszystkim być realistą. Nie obrażać się na siebie za błędy początkującego autora i nie wmawiać sobie iluzji wrodzonego geniuszu, który miałby zastąpić codzienną, wymagającą pracę nad własnym warsztatem. Pisanie to wielkie poświęcenie. Tego już się nauczyłem.

„Egoexi” to powieść z pogranicza political fiction i fantastyki naukowej z nieoczywistym zakończeniem zapowiadającym ciąg dalszy. Wiem, że ten ciąg dalszy już został napisany. Kiedy zatem możemy spodziewać się kolejnego tomu i czy będzie on równie zaskakujący jak pierwsza część?

– Chciałbym, aby EGOEXI w formie jaką ja znam, czyli kompletnej, była już dostępna. Pierwotnie myślałem, że tak to będzie wyglądać, ale dowiedziałem się od Wydawców, że świat EGOEXI to materiał na trzy książki. Gdyby je połączyć w jedną to nie dałoby się jej trzymać w rękach z powodu fizycznego ciężaru, a kosztowałaby pewnie ze 100 zł. I takie bywają pierwsze doświadczenia człowieka, który zechciał się przepoczwarzyć w autora książek. Wydzieliłem więc wstęp wraz z rozwinięciem świata EGOEXI i tak powstał mój debiut literacki. Co do kształtu kontynuacji, myślę, że wyposażyłem swój literacki debiut w wystarczająco wiele nietypowych, ryzykownych, a może nawet niepopularnych rozwiązań. Nie mam już sumienia pogłębiać przepaści, nad którą przechodzi czytelnik zaangażowany w moją artystyczną wizję przyszłości. Ta przepaść to oczywiście metafora wyzwania dla umysłu czytelnika, którego proszę o wyobrażenie sobie pełnoprawnego świata uczuć, wydarzeń i konsekwencji obydwu, a który istnieje w ramach eksperymentu, gdzieś w neuronowej sieci serwerowej bazującej na mechanice kwantowej, o potędze, na którą przyjdzie nam jeszcze poczekać… może do 2037 roku? Do tego są jeszcze obcy, którzy w tym eksperymencie znajdują tzw. Backdoor w systemie, aby dostać się do prawdziwego świata, co budzi jednocześnie reakcję sił paranormalnych, duchów i demonów, którzy uważają się za sprawujących rząd dusz nad ludzkością. Oj tak, dzieje się wystarczająco wiele w EGOEXI i zadaniem kontynuacji nie będzie postawienie kolejnych pytań, a wyjaśnienie i zakończenie wielkiego konfliktu o przyszłość ludzkiego gatunku.

We wstępie do jednego z ostatnich wywiadów powiedział Pan, że nie chce być zbyt szybko „zaszufladkowany”, jednak zapowiedź kontynuacji „Egoexi” może sugerować, że dobrze się Pan czuje w takim właśnie gatunku literackim. Czy może ma Pan już pomysł na kolejny projekt, który będzie dla czytelników zaskoczeniem?

– EGOEXI to upust sumy wszystkich moich strachów, nawiązując do klasyka literatury szpiegowsko-militarnej. To zwierciadło, w którym mogłem się przejrzeć i wypowiedzieć na głos wszystkie swoje przemyślenia wobec niekończącego się potoku wszelkich narracji społecznych. Chłoniemy jak gąbka, nawet jeżeli uważamy, że rzecz nas nie dotyczy. Stąd ten miks gatunkowy. Obawiam się, że najpewniej żaden zagorzały fan literatury political fiction nie uznałby mojego dzieła za przedstawiciela swojego ulubionego gatunku. Podobnie byłoby, gdyby zapytać o to samo obeznanego fana fantastyki naukowej. Nie zakładałem efektu końcowego i ram gatunkowych. Chciałem tylko uzyskać pewien powiew świeżości, proponując coś w pewnym sensie awangardowego, jeszcze nienazwanego. Nie kłóciłem się więc z własnymi artystycznymi potrzebami, nie cenzurowałem się, a jedynym celem było to, aby na końcu wszystko się ze sobą zgadzało.

Czas leci tak szybko, że sięgam już do 2022 roku. To fajny rok, aby wydać dwie książki. EGOEXI2, a jeszcze wcześniej zupełnie inną historię, osadzoną w czasie Kampanii Wrześniowej, która będzie książką nieprzewidującą kontynuacji i tradycyjną w swej konstrukcji. Co ciekawe, rzecz będzie toczyć się w pewnym mieście leżącym między Warszawą a Siedlcami. Tekst, nad którym finalizuję pracę, a który nosi tytuł „Czernie”, to już trochę inna sprawa. Pierwszy etap profesjonalizacji i nabieranie świadomości własnego pióra. Jestem pewien, że połączenie książki historycznej z elementami fantastyki naukowej, które kryją się w opowieściach jednego z bohaterów, a także zejście wraz z głównymi bohaterami do piekła przypominającego świat z obrazów Zdzisława Beksińskiego, będzie dla czytelników sporym zaskoczeniem i niecodziennym wyzwaniem.

W międzyczasie piszę też opowiadania do antologii i magazynów literackich, co też jest dla mnie nowością. Pierwszy tekst będzie miał premierę już niedługo. Bywam staroświecki, dlatego mam własną stronę internetową, na której publikuję krótkie formy. Zapraszam na www.pomierny.art

Wydarzenia opisywane w „Egoexi” rozgrywają się w całkiem niedalekiej przyszłości, którą Pan odmalowuje w dość mrocznych barwach. Wojna, wyścig zbrojeń, coraz bardziej inteligentna broń i wreszcie eksperymenty naukowe, które jednym mogą dać niemal wieczne życie, a innym odebrać świadomość, wspomnienia, duszę… Czy jest to tylko literacka wyobraźnia, czy naprawdę uważa Pan, że nasza cywilizacja podąża w nienajlepszym kierunku?

– Uważam, że takie cechy człowieka jak cynizm czy pragmatyzm będące u swoich podstaw poglądami filozoficznymi, teraz wymieszały nam się z żądzą nieskończonej przyjemności i posiadania rzeczy. Korporacje i my, finansujący je swoim konsumpcjonizmem, mniej lub bardziej świadomie chcemy świata, a nawet Wszechświata rzeczy i nieprzemijającej przyjemności. Rządy czy osoby, które wybieramy w wyborach, widząc, że mówienie prawdy o konieczności wysiłku nie ma potencjału sukcesu, nieudolnie idą śladem wielkich koncernów, obiecując nam raje za darmo, za swoją prywatność lub ostatecznie za pieniądze na kredyt. Oczywiście życzę sobie, żeby nie było wojny, nie było zła rodzącego dobro, tylko, żeby dobro rodziło dobro. Ale to już w tym momencie brzmi jak utopia. Wojny bym nie chciał, zła bym też nie chciał, to oczywiste. Fajnie, jakby „koniec historii” faktycznie nastąpił, ale wiem, że to niemożliwe i swoją twórczością chciałbym zachęcać do rewidowania poglądów w sprawie naszej „nowoczesności”. A jaki mam stosunek do przedłużania naszego życia, do zaprzężenia mechaniki kwantowej i sztucznej inteligencji do przeorganizowania naszego życia? Obawiam się, że tutaj nie mam zdecydowanej odpowiedzi. I to mnie martwi.

Fabuła książki jest dość skomplikowana, pojawia się w niej wielu bohaterów i potrzeba ogromnego skupienia, by nadążyć za Pana wizją. W jednej z recenzji przeczytałam też, że ten nadmiar wątków wybija z rytmu czytania i że w powieści brakuje bohatera, za którym czytelnik mógłby podążać. Czy zgodzi się Pan z taką opinią?

– Przede wszystkim zgodzę się z tym, że czytelnik, który podjął decyzję konsumencką o zakupie książki, a potem oprócz pieniędzy poświęcił jeszcze czas na przeczytanie mojej książki, może napisać o niej, co mu się żywnie podoba. To wspaniałe, że o literaturze można rozmawiać bez cenzury i bardzo bym chciał, żeby ta, pod postacią poprawności politycznej i rozmaitych walk o równość, nie powróciła. Oczywiście, bliżej mi do opinii, które tę wielowątkowość uważają za plus i odważne nowatorstwo debiutanta. Niemniej zgodzę się, że bohaterów jest wielu, a jedynym godnym tłem musi być rozbudowana fabuła z mnogą liczbą kwestii do poruszenia. Ale ja chciałem stworzyć dzieło o człowieku, o jednostce rzuconej w wir wojny. Nie tylko tej konwencjonalnej, ale też tej o jej świadomość i przyszłość. Od skali mikro do skali makro. Nawiązując do poprzednich odpowiedzi, nie obrażam się na siebie, a tym bardziej na zaangażowanych czytelników, którym moje artystyczne eskapady nie przypadną do gustu. Zachciało mi się być pisarzem, nie tylko do szuflady? No to teraz czeka stres, praca i nauka, również nad warsztatem i umiejętnościami narracyjnymi. Mimo tego, choć bardzo chcę poznać swojego czytelnika, to bardziej zależy mi, żebym to ja przekonał go do swojej literatury, niż on mnie do swoich oczekiwań. Uważam, że tak jest lepiej. Po staremu, choć jesteśmy coraz bliżej granicy, gdzie piszących będzie więcej niż czytelników.

Debiut literacki to nie tylko satysfakcja z książki, na której można przeczytać własne nazwisko, ale również konfrontacja z tym, co o Pańskim dziele myślą inni. W przypadku „Egoexi” przeważają pochlebne opinie, jednak pojawiają się również głosy krytyczne. Jakie opinie były dla Pana najtrudniejsze do zaakceptowania, a które najbardziej zaskakiwały?

– Najtrudniejsze opinie to te merytoryczne, pozbawione złośliwości. Wtedy początkujący autor, ubrany w piórka i nadzieje co do swojej przyszłości, musi na chwilę przysiąść i wytłumaczyć sobie, że gorsze rzeczy dzieją się na świecie, niż negatywna opinia nad dziełem, nad którym spędziło się kawałek swojego życia. A potem trzeba iść do przodu i cieszyć się procesem tworzenia. Bo to jest wielka pułapka dla autora, który zadebiutował. Spieszy się, poświęca swoje zdrowie i czas rodzinny, aby laury za wysiłek, blask zainteresowania i ta chwila, kiedy słońce świeci tylko dla niego, wróciły. A najpiękniejsze w życiu pisarza dzieje się wcześniej. Skromnie, kameralnie, wręcz intymnie, kiedy autor, zwykły człowiek, zamienia się w tworzonym przez siebie świecie w narratora. I właśnie opinie wyłapujące to poczucie wolności, czy autentyczne wejście autora w świat swojego dzieła są dla mnie największym zaskoczeniem. Przykład? Ostatnio przeczytałem od kogoś bardzo szczerego w swoich osądach literackich: „Jest to coś nieuchwytnego, mglista sfera wyobrażeniowa podana czytelnikowi na poziomie ponadtekstowym, charakterystyczna na przykład dla prozy Konwickiego czy Iwaszkiewicza. (…) takie przedstawienie rzeczywistości jest naprawdę trudne”, a dalej „bywały momenty, kiedy zrozumienie ponadtekstowe pomiędzy czytelnikiem a autorem zdumiewało”. Takie opinie, lekko metafizyczne, a więc bliskie memu aktualnemu rozmyślaniu, zaskakują mnie pozytywnie najbardziej.

Dziś jest Pan obiecującym autorem młodego pokolenia z szansą na nominację do prestiżowej Nagrody  Fandomu Polskiego imienia Janusza A. Zajdla, a jak wyobraża Pan sobie swoją karierę literacką za kilkanaście lat – powiedzmy w 2035 albo w 2038 roku?

– Nie wyobrażam sobie. Nawet moja wyobraźnia nie jest na tyle rozbudowana, a ego na szczęście jeszcze nie tak rozdmuchane, abym widział siebie, jako ustatkowanego i uznanego pisarza, który utrzymuje się wyłącznie ze swoich dzieł. Niestety (a może „stety”) żyję filozofią, że w każdej chwili wszystko może mieć swój koniec. Z drugiej zaś strony, żeby na koniec rozmowy nie triumfował pesymizm, dodam, że nominacja do Nagrody im. Zajdla, dałaby mi ogromny powód, by uwierzyć w siebie jeszcze bardziej. Dlatego zachęcam do lektury mojej książki, a może nawet oddania na nią głosu w nominacjach, które można zgłaszać na stronie Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla do 31 marca 2021 r.

Monika Rozalska
Latest posts by Monika Rozalska (see all)
https://www.nowydzwon.pl/wp-content/uploads/2021/03/pomierny.jpghttps://www.nowydzwon.pl/wp-content/uploads/2021/03/pomierny-300x300.jpgMonika RozalskaAKTUALNOŚCIKULTURA
„Rodowity mieszkaniec Mińska Mazowieckiego. Absolwent Wydziału Administracji i Nauk Społecznych Politechniki Warszawskiej. Pracuje w warszawskiej firmie szkoleniowej. Obserwator polityki i miłośnik geopolityki. Zwolennik sztuki budzącej niepokój.” – to notka biograficzna o autorze, którą możemy znaleźć na okładce książki „Egoexi”. Autorem tym jest Artur Pomierny, który zaledwie kilka miesięcy po...