Pożegnanie Dujera
-Twórzcie zespoły, zakładajcie kluby – to przesłanie, które pozostawił licznym uczestnikom sobotniego koncertu lider Muzyki Końca Lata Bartek Chmielewski. Kulturalne wydarzenie zorganizowano ze smutnej okazji zamknięcia, magicznej dla wielu osób, kawiarni Dujer. Na przestrzeni dwudziestu ośmiu lat to miejsce stało się przystanią dla młodych mińszczan spragnionych dobrej zabawy, integracji, a także udziału w niebanalnych występach muzycznych. Tu nawiązywano przyjaźnie, rodziły się pierwsze bądź drugie miłości. A wszystko zaczęło się 2 maja 1992 roku.
Ówczesny długi weekend na długo zmienił kulturalne oblicze miasta. Mało kto z mińszczan mógł przypuszczać, że sobota znajdująca się pomiędzy Świętem Pracy a Świętem Konstytucji 3 Maja przyniesie tak nieoczekiwaną zmianę na liście miejsc odwiedzanych w celu ucieczki od codzienności. Początkowo lokal prowadzony przez Urszulę i Janusza Dąbrowskich był „niepozorną kawiarenkę z lodami, colą i kawą”. – Z czasem zmieniła się w punkt spotkań młodzieży szkolnej i nie szkolnej. Knajpka bywała też dyskoteką, klubo-kawiarnią, salą koncertową. Na końcu czyli aż do 2020 roku można było zajrzeć do Dujera, a tam zawsze czekała pani lub ciocia Ula, która prowadziła lokal i cieszył ją każdy dzień tej pracy – wspomina Bartek Chmielewski z MKL.
Ważnym elementem funkcjonowania kulturalnej placówki okazały się, niezapomniane do dziś dla wielu osób, dyskoteki. – Pierwsze były prowadzone przez pana Janusza Dąbrowskiego. Puszczał muzykę z płyt winylowych i kaset magnetofonowych. Był mistrzem w łączeniu różnych gatunków muzycznych, rytmów i nastrojów podczas dyskotek. Dla ludzi kochających tańczyć była to prawdziwa uczta. Miał nowatorskie podejście do prowadzenia takich imprez. Przekrój utworów i wykonawców muzycznych obejmował kilkadziesiąt lat. Nie skupiał się na jednym gatunku muzycznym. Na dyskoteki zacząłem przychodzić pod koniec lat 90-tych XX wieku. Na nich się tanecznie i muzycznie wychowałem. Pan Janusz zmarł w 2002 r. Rok po jego śmierci zaproponowałem pani Uli że mogę spróbować reaktywować dyskoteki. Nie było łatwo dorównać mistrzowi, ale się udało. Przez 5 lat prowadziłem dyskoteki. W najlepszych latach, kiedy góra była dostępna dla bywalców Dujera to przychodziło na nie ponad 200 osób. Wspaniały klimat i wspaniali ludzie. To dzięki nim dyskoteki były tak wyjątkowe. Przynosili nowe kawałki, proponowali nowych wykonawców, przecierali mi szlaki na nowe trendy muzyczne, których nie znałem lub patrzyłem na nie z dystansem. Z czasem wielu z nich zostało moimi dobrymi kolegami i koleżankami – podkreśla prowadzący taneczne zabawy Piotr Nowicki.
Niemniej istotne były rzecz jasna koncerty, które doprowadziły do powstania unikalnego Mińskiego Zagłębia Muzycznego. – Dujer to lokal na który patrzymy z sentymentem. Oprócz tego, że zagraliśmy tam pierwszy koncert to był miejscem, w którym jako podrostki zaczynaliśmy przygodę z muzyką rockową. „Kawiarnia” zgromadzała wszystkich „czuchrów i brudasów” jak nazywała nas reszta społeczeństwa. Pamiętam ten ścisk, kurtki rzucone na siebie, body surfing i na każdym koncercie zerwaną drewnianą kratkę z sufitu. Gdzieś w tym całym tłoku skaczących po sobie dzieciaków jaśniał uśmiech pani Uli, której otwartość i życzliwość dla artystów sprawiła, że Dujer stał się miejscem kultowym. Bilet na swój pierwszy rockowy koncert w życiu z lokalu na Kolejowej trzymam w skarbcu strzeżonym przez lasery obcinające nogi – oznajmia frontman Psa Mazowieckiego Adam Wojdak. Co stanowiło o wyjątkowości tego miejsca? Trudno podać jednoznaczną odpowiedź.
– Dujer to dla mnie nie tylko przestrzeń, ale też czas. Trafiłam tam jesienią 2000 r. i zostałam jeszcze przez długie lata. Dujer to była przystań, kawiarnia, stołówka, poczekalnia na pociągi do domu, ale i miejsce wielogodzinnych rozmów z ludźmi, którzy to miejsce w istocie tworzyli. Witon, Korzeń, Justyna, Leszek i oczywiście wielu innych, z którymi już dziś nie tak blisko, ale i tacy, z którymi bardzo, bardzo nadal. Dziś to obrazy i emocje z przeszłości przywołujące przygody licealno-studenckie, a wśród nich niezapomniane: koncert z 2001 r., potańcówki na górze obok maski samochodu, szafa grająca, obecnie passe gra w karty, Sylwester na jakieś 30 par, ciepło cioci Uli, lecz też pożegnanie pana Janusza. Dujer to dla mnie miejsce kultowe i formacyjne – zauważa Magda Bielińska ze Stowarzyszenia Niezależna Inicjatywa Kulturalna.
Każda z osób, która zdecydowała się podzielić refleksjami dotyczącymi kawiarni podkreśla jak ważną rolę w wytworzeniu się jej unikalności odegrali państwo Dąbrowscy. – Dobrym duchem tego lokalu była pani Ula. Robiła za impresario, kucharza, barmana, ochroniarza/wykidajło, przyjaciela, powiernika, matkę i babkę. Szanowała wszystkich ludzi. Obdarzała ich bezgraniczną empatią i zaufaniem. Cieszyła się wśród wszystkich bywalców wielkim szacunkiem. Łagodziła obyczaje, tłumiła swoim ciepłem i dobrocią osoby, które potrafiły zachowywać się agresywnie – opowiada Piotr Nowicki. Po raz kolejny z osobami z trudem wyobrażającymi sobie Mińsk Mazowiecki bez Dujera spotkała się ona w czasie sobotniego, plenerowego, koncertu. Zaproszona na scenę przez Bartka Chmielewskiego stała się m.in. adresatką „Stu lat” zaśpiewanych przez licznych uczestników kulturalnego wydarzenia. Warto podkreślić, że w jego trakcie na tarasie Miejskiego Domu Kultury wystąpili Maki i Chłopaki, Pies Mazowiecki oraz Muzyka Końca Lata. – Dokąd to pójdziemy dziś? – śpiewają w jednej z piosenek członkowie ostatniego z wymienionych zespołów. No właśnie, gdzie teraz trzeba pójść, aby znaleźć takie niezapomniane miejsce jak Dujer?
- Na odsiecz zabytkom - 5 listopada 2020
- Szóstka mińszczan - 29 października 2020
- Świt na szczycie - 29 października 2020