Powiedzieli zmianom NIE
– Nasze dzieci w waszych rękach – krzyczeli protestujący przed mińskim urzędem miasta przeciw zmianom w dotacjach na uczęszczające do żłobków dzieci ich rodzice. Dopięli swego bowiem kilka dni później, 18 grudnia radni jednogłośnie zdecydowali się przyjąć uchwałę pozostawiającą żądaną przez nich sumę.
Wieść o zmianach w dotacji gruchnęła w zainteresowanych jak grom z jasnego nieba tuż po Mikołajkach. O propozycji burmistrza Marcina Jakubowskiego wprowadzenia jednolitej stawki dotacji na dzieci w żłobkach i klubach dziecięcych na poziomie 250 złotych miesięcznie szybko stała się przedmiotem ożywionych dyskusji na mediach społecznościowych. I choć sam burmistrz szybko ze swego pierwotnego projektu się wycofał, jednak kolejny, zaprezentowany przez niego 8 grudnia, w którym dotacje miałyby być naliczane na podstawie stawki godzinowej 2 złote za godzinę także nie spotkał się z ciepłym przyjęciem ze strony rodziców. Szybko zawiązały się grupy, w których rodzice wespół z właścicielami żłobków oraz klubów dziecięcych postanowili walczyć o utrzymanie status quo, a w razie konieczności – protestować.
O tym, że nie rzucają słów na wiatr można było przekonać się 13 grudnia. Protestujący pojawili się punktualnie o 16.00 przed mińskim magistratem. Były gwizdki oraz wykrzykiwane hasła, widoczne także na trzymanych przez nich transparentach. Chociaż liczba protestujących nie była zbyt wielka, zaangażowaniem nie dali o sobie zapomnieć. Wpływ na liczebność protestujących mogło mieć też poprzedzające protest posiedzenia komisji budżetowej miejskiej rady, podczas której radni wypracowali propozycję do burmistrzowskiej uchwały zakładającą równą kwotę 400 złotych na każde dziecko tak dla korzystających ze żłobków jak i klubów dziecięcych. Nie przesądzało to sprawy, jednak jak się dowiedzieliśmy część rodziców uznała to za dobra monetę. Ostatecznie burmistrz Jakubowski zaprosił protestujących do środka budynku, gdzie na spokojnie przedstawił im swoje argumenty.
– Patrząc na pierwszy projekt uchwały, 250 złotych on był mocno asekuracyjny, dlatego że mamy określoną kwotę pieniędzy w budżecie, której nie możemy przekroczyć i ta kwota 400 dla wszystkich jest dosyć problematyczna, bo tak naprawdę na granicy stawia nam miejsca obecne i te, które powstaną – mówił burmistrz Jakubowski argumentując, że powstanie nowych żłobków może zachwiać tę finansową równowagę.
Argumentację rodziców przedstawił z kolei obecny na proteście radny Robert Ślusarczyk, wyrażając ich obawy odnośnie wprowadzenia w przyszłości urzędniczych kontroli faktycznej obecności dzieci. – Liczy się stan na pierwszy dzień miesiąca. To jest podstawą wypłaty dotacji. Nie ma nigdzie mowy o żadnym zmniejszaniu dotacji, o kontrolowaniu czy faktycznie dziecko jest czy nie, bo to jest niezgodne z prawem. Były takie samorządy, które próbowały wpisać liczbę godzin od faktycznie sprawowanej opieki i te uchwały były uchylane, to jest niezgodne z prawem – podkreślał burmistrz Jakubowski w odpowiedzi na pytanie jednej z kobiet przyznając, że nie może wnieść żadnych poprawek do złożonego przez siebie projektu. – Nie, ponieważ statut mi na to nie pozwala. Tylko i wyłącznie poprawki mogą wprowadzać radni poprzez komisje – przyznał.
Humory protestującym próbował poprawić radny Dariusz Gąsior zapowiadając przegłosowanie na sesji propozycji radnych. – Bądźcie państwo dobrej myśli. Skoro Jerzy Gryz przewodniczący Platformy podjął taką decyzję na komisji, wierzę w to, że przegłosujemy, po raz pierwszy w tej kadencji radni przegłosują burmistrza. Nareszcie poczujemy się prawdziwymi radnymi – wieszczył. Realizacji swoich słów się jednak nie doczekał i to bynajmniej nie dlatego, że zgłoszony przez radnych projekt nie przeszedł, a dlatego, że do poniedziałkowej sesji burmistrz uznał ich racje przyjmując proponowaną przez nich kwotę dotacji jako autopoprawkę do swojego projektu. Głosowanie nad uchwałą poprzedziła ożywiona dyskusja, w trakcie której radni przestawiali racje jakie im przyświecały.
– Jestem zdecydowanie za tą uchwałą, która reguluje te dotacje w kwocie 400 złotych – mówił radny Robert Gałązka, wyrażając jednocześnie obawy czy w przyszłości rodzice nie będą zabierali dzieci ze żłobków i przenosili je do klubów malucha ze względu na mniejsze koszty.
Wystąpienie radnej Moniki Skrzyńskiej brzmiało niczym przemówienie i tym może właśnie było. W swym wystąpieniu radna podsumowała ostatnie dwa tygodnie zmagań rodziców i właścicieli żłobków oraz klubów dziecięcych, podkreślając rolę argumentu siły w postaci zorganizowanego protestu i dziękując im jednocześnie za zaangażowanie. Radny Tomasz Płochocki nawiązał do ożywionej dyskusji na Komisji Budżetu i Planowania Gospodarczego, podczas której przyjęto wniosek komisji nie zmniejszający dotacji, z kolei radny Łukasz Lipiński zwrócił uwagę, by dotacje były przede wszystkim dla mińszczan. – Będziemy się zastanawiali jak możemy ten system jeszcze usprawnić, żeby ta dotacja przede wszystkim szła na mińszczan, a jeżeli będzie szła ta dotacja na mińszczan, będą wolne środki, żeby jeszcze bardziej tym dzieciom pomóc – mówił.
– Zobaczcie państwo w jak prosty sposób wpłynęliście na jednomyślność wysokiej rady – mówił z kolei radny Robert Ślusarczyk gratulując obecnym na sali rodzicom. Nieco innego zdania był za to radny Waldemar Mirecki. – To nie racja siły przesądziła o tym, tu zwracam się do rodziców, tylko rozsądne działanie rady miasta, bo te decyzje zostały podjęte w poniedziałek i we wtorek na komisjach oświaty i budżetowej, a protest żeście zorganizowali państwo w środę nie wiadomo po co. Te sprawy były już załatwione wcześniej i nie siła, a argumentacja radnych przemówiła do rozsądku nie tylko nam ale i wszystkim mieszkańcom miasta – stwierdził radny.
– Często podkreślam właśnie, że te grupy nieformalne jak rady rodziców, komitety budowy dróg to jest taki zaczątek samorządności. Często z tych osób potem są radni – przyznał radny Jerzy Gryz, dziękując burmistrzowi za to, że przyjął wniosek radnych jako autopoprawkę do zgłoszonego przez siebie projektu.
Na zakończenie głos zabrał sam burmistrz Marcin Jakubowski, który podkreślił, że uchwała będzie dotyczyła dzieci zamieszkałych na terenie miasta Mińsk Mazowiecki. Podzielił się także swoimi przemyśleniami odnośnie przyszłego kształtu dotacji.
– Ja rzeczywiście zastanawiam się już od dłuższego czasu nad takim optymalnym kształtem tej uchwały. Jeszcze w tamtym roku prosiłem moich urzędników o wyliczenie kwoty jaką budżet musiałby ponieść jeślibyśmy chcieli wszystkim dać bony żłobkowe, bo uważam, że to jest najlepsze rozwiązanie. Takie bony wprowadziła niedawno Warszawa, ale też i inne miasta. I myślę, że w przyszłym roku popracujemy właśnie nad takim rozwiązaniem, aby dotacje wcale nie były kierowane do żłobków czy klubów dziecięcych tylko, żeby wpływały bezpośrednio na rachunek bankowy rodzica, który mając podpisaną umowę ze żłobkiem czy klubem dziecięcym będzie mógł faktycznie tymi pieniędzmi się posłużyć – mówił burmistrz Jakubowski.
– Uważam, że mój projekt pierwszy uchwały był błędny. To wyszło oczywiście dosyć szybko. Wyszło na to, że zrównując wszystkie podmioty niektórym rodzicom znacznie ograniczyliśmy dotacje. Dosyć szybko się w tym zreflektowałem i poprawiłem wniosek – przyznał się do błędu. Ostatecznie poprawiony, burmistrzowski już projekt został przyjęty jednogłośnie, a jego przyjęcie spotkało się entuzjastycznymi brawami.
- Budżet po przejściach - 6 lutego 2018
- Czar ślubnych par - 31 stycznia 2018
- Gałczyński w pałacu - 25 stycznia 2018